Demiurg - Karolina Walczak - Wydawnictwo Granda


„Demiurg” Karolina Walczak wydawnictwo Granda.

„Demiurg” Karoliny Walczak to lekko już zapomniana, całkowicie pozbawiona słów pozycja, która swoją premierę miała w 2019 roku. I choć miałem świadomość jej istnienia od dłuższego czasu, to postanowiłem po nią sięgnąć dopiero w zeszłym miesiącu. Nie wiem dlaczego zwlekałem tak długo, nie znajduję na to żadnego wytłumaczenia, możliwe, że czasami do pewnych tytułów trzeba po prostu dojrzeć, ale do brzegu…

To trochę zabawne, ponieważ całkowicie niemy komiks Karoliny Walczak, inspirowany jest Brunonem Schulzem, człowiekiem, który znany jest ze swojej wirtuozerii słowa i wspaniałej, niepodrabialnej, ekwilibrystyki stylistycznej.

Autorka na początku i na końcu swojego albumu przywołuje słowa Schulza z „Traktatu o Manekinach albo wtórej księgi rodzaju”, o procesie tworzenia oraz o materii, delikatnej, podatnej całkowicie woli człowieka.

Idąc wzdłuż rozumowania Schulza oraz podpierając się wątpliwościami autorki (tylna strona okładki), kształtowanie materii to bardzo poważna sprawa. Wyobraźcie sobie siebie, wstających pewnego dnia, przysłowiową, lewą nogą. Jesteście źli, zmęczeni, rozdrażnieni. Ale z biegiem czasu humor Wam się polepsza, grymas złości przechodzi w uśmiech, życie toczy się dalej, zmienne i pulsujące. A teraz wyobraźcie sobie lalkę, stworzoną gdzieś, przez kogoś, która na twarzy posiada jakiś dziwny, żenujący grymas. Ta rzecz, ulepiona z materii, zostaje bowiem ze wspomnianym grymasem już do końca. Tworzymy coś i pozostawiamy to „coś” z narzuconą z góry rolą, emocjami, które nie mają i nigdy nie będą miały ujścia. Nigdy. To swoista tortura materii, nadanie jej roli i przeznaczenia, których nie zrozumie, celu, którego nigdy nie pozna. 

I o tym jest właśnie „Demiurg”, o procesie tworzenia, z nudów, dla zabawy, z miliona innych powodów. O swego rodzaju braku odpowiedzialności, spowodowanej nieświadomością kruchości i delikatności schulzowej materii. Trochę też o tym, że nasza wrażliwość ukierunkowywana jest niestety dość wybiórczo. No i o tym, że świat cały czas potrafi zaskakiwać. A karma wraca.

„Demiurg” wydany jest w orientacji horyzontalnej, na dobrej jakości kredowym papierze. Całostronicowe, zapierające dech w piersiach panele, przechodzą płynnie w siatkę kadrów, których ilość zmienia się z każdą kolejną stroną. Czasami są to pionowe, prostokątne obrazy, innym razem naszym oczom ukazują się podłużne lub kwadratowe rysunki. Klimat całości utrzymany jest w onirycznej, baśniowej stylistyce. Wrzuceni zostajemy do świata, który potencjalnie może być naszym własnym, lecz jednocześnie może być każdym innym, który dzieje się równolegle do naszej rzeczywistości. Karolina Walczak wspaniale operuje kolorem, w zależności od zastanej pory dnia lub nastroju sceny. Całość jest utrzymana w autorskim, artystycznym stylu, jednak wszystko jest dobrze zbalansowane, nie ma mowy o długich rozkminach z cyklu „na co ja właściwie patrzę?”.

Lubię takie rzeczy, liryczne, poetyckie, ale jednocześnie mocne w przekazie, klarowne i dające sporo miejsca dla czytelnika. Bardzo Wam „Demiurga” polecam!





Komentarze

Popularne posty