Derek Laufman - Bot 9 - Wydawnictwo Kboom

 


 W moje ręce wpadł króciutki „Bot 9”, komiks bez słów z wydawnictwa Kboom. Jest to rzecz dedykowana dzieciom, jednak z doświadczenia wiem, że komiksy/książki przeznaczone dla najmłodszych, potrafią dać sporo frajdy również takim starym bykom, jak ja. I dokładnie tak przedstawia się sprawa w przypadku omawianego tutaj albumu. Na początku chciałem zaznaczyć, że będą spojlery. A będą dlatego, że chciałbym zatrzymać się na trzech scenach na dłużej, napisać o nich trochę szerzej. Więc jeśli jeszcze nie znacie „Bot 9”, to pomimo tego, że w treści wyraźnie zaznaczę niebezpieczne momenty, to może jednak, dla bezpieczeństwa, wróćcie do tego wpisu po skończeniu. Puentę przedstawię Wam natomiast od razu, żebyście wyciągnęli dla siebie to, co najważniejsze. Komiks mi się podobał – kupcie, warto!

Myślę, że jeśli chodzi o samą fabułę, to wystarczy tutaj kilka słów. Wraz z sympatyczną rybką i z korpusem, z którym została ona sparowana przez starego, samotnego konstruktora, przemierzamy świat dotknięty powodziami, skażeniem środowiska oraz masowym wyławianiem ryb.

Przed zakupem tego komiksu nie czytałem żadnej recenzji, blurba czy innego streszczenia. Jedynym powodem dla którego postanowiłem go przeczytać był jego niemy charakter. Patrząc na okładkę możemy wnioskować, że nie jest to komiks zbyt optymistyczny. I faktycznie, świat przedstawiony przez Dereka Laufmana, jest raczej daleki od idyllicznej wizji. Człowiek niszczy środowisko naturalne, śmieci składowane są na dnie mórz (oceanów), dodatkowo przyroda wcale nie pomaga, zalewając i niszcząc całe społeczności. W tym miejscu warto natomiast wspomnieć o rysunkach, których pixarowy charakter, żywe kolory, dynamizm, wyraźne kontury, bardzo dobrze balansują tę, stosunkowo przecież mroczną i mało sielankową treść.

(Spojler) Pierwszym momentem, przy którym zatrzymałem się na dłużej i który mi, dorosłemu, dał trochę do myślenia, to chwila, gdy zmutowana ryba, która uprzykrzała życie naszemu bohaterowi, została zasypana śmieciami, wrzuconymi chwilę wcześniej do morza. Nasz bohater spogląda na opisaną wyżej scenę i maszeruje dalej. Pozbywa się swojego antagonisty poprzez szczęśliwy zbieg okoliczności. Wyobrażam sobie, że są autorzy, którzy napisaliby tę scenę inaczej (pamiętajmy cały czas, że jest to komiks dla dzieci). Protagonista nie poszedłby dalej. Rzuciłby się na ratunek swojemu prześladowcy i wyzwalając go z potrzasku, zaprzyjaźniliby się i razem ruszyli w dalszą wędrówkę. No dobrze, tylko czy tak reagują ludzie w sytuacjach totalnie stresujących? Dyskusyjne. Dlatego właśnie ta scena zwróciła moją uwagę, jest napisana realistycznie i wiarygodnie. Ja Laufmanowi tutaj zaufałem i szanuję za pójście niejako pod prąd oczekiwaniom.

(Spojler) Drugim momentem, który zwrócił moją uwagę, jest sytuacja, gdy nasz protagonista dociera do chatki na końcu komiksu. Wówczas dzieje się rzecz dość nieprzewidywalna. Korpus postanawia „rozstać” się z rybką i przekazać ją dziewczynce, która otwiera drzwi. Sama rybka wydaje się być kompletnie zaskoczona tym stanem rzeczy. No i właśnie, dlaczego korpus tak postąpił? Dlaczego rozstał się ze swoim przyjacielem? Czy postanowił w ten sposób uratować rybkę przed niegościnnym światem, w którym przyszło im żyć? Czy może chciał sam ruszyć w dalszą drogę i egoistycznie chłonąć życie w pojedynkę? A może, wspomniany wcześniej samotny konstruktor, wymyślił to tak, że tak naprawdę nie było żadnej więzi pomiędzy rybką a korpusem? Ta scena generuje wiele pytań, jest według mnie mocno symboliczna i zostawia wiele przestrzeni dla czytającego.

I tym samym gładko przechodzimy do sceny trzeciej (spojler), która jest wynikiem „decyzji” korpusu. Rybka zostaje z dziewczynką, którą dopiero poznała, prawdopodobnie na stałe zamknięta w małym akwarium. A korpus odchodzi w nieznane, odprowadzany niepewnym wzrokiem naszej małej rybki. I znowu kilka pytań. Czy rybka będzie szczęśliwsza, zamknięta na tak małej przestrzeni? A co ze światem, który dopiero zaczynała poznawać? Dlaczego nic już nie będzie jej udziałem? Czy ważniejsze od adrenaliny, przygody i niepewności, jest trwanie w wiecznym poczuciu bezpieczeństwa i stagnacji? Czy „decyzja” korpusu okazała się być finalnie decyzją samolubną? A może odwrotnie, była to decyzja w stu procentach przemyślana i wynikająca całkowicie z miłości i oddania?

Jednego czego żałuję i czego mi w tym komiksie zabrakło, to brak zbudowania relacji i jakiejś głębszej interakcji pomiędzy rybką a korpusem. Trochę szkoda.

Komiks zostawił mnie z wieloma pytaniami, lubię takie niejednoznaczne historie. Teoretycznie jest to zamknięta fabuła, aczkolwiek autor zostawia wiele miejsca na własne przemyślenia i umożliwił kilka prawdopodobnych interpretacji. Szanuję też za niezbyt, w mojej ocenie, optymistyczne zakończenie i za stworzenie pola do dyskusji. Lubię to!









Komentarze

Popularne posty