Hieronymus & Bosch - Paul Kirchner

 „Hieronymus & Bosch”

Paul Kirchner, autor słynnego "The Bus" jest - jak dotąd - przez polskich wydawców skutecznie pomijany. Z zaufanego źródła wiem, że znają, szanują, ale jakoś się nie złożyło. Na stole wylądował więc egzemplarz innego komiksu autora - „Hieronymus & Bosch” - z wydawnictwa Tanibis Editions, oprawiony na twardo i ze skórzanym grzbietem. Edytorsko prezentuje się więc wyśmienicie, ale przecież najważniejsze jest wnętrze, które skrywa ponad sto stron pasków, komiksowych gagów i sporą dawkę czarnego humoru. Część z nich pierwotnie pojawiała się na stronie Adult Swim, a niniejsza publikacja zbiera je wszystkie i oferuje czytelnikowi najpełniejszy obraz perypetii tytułowego Hieronymusa i jego kaczuszki - zabawki, ochrzczonej mianem Bosch. Całość, oprócz napisów stanowiących integralną część rysunków, podana jest bez żadnego słowa. Kilka pierwszych stron to tradycyjna, sekwencyjna historia, stanowiąca retrospekcję i wyjaśniająca aktualne położenie naszych bohaterów. Jest to o tyle istotne, że Hieronymus i Bosch znajdują się w... piekle. Następnie zaczynają się wspomniane paski, jednostronicowe rozdzialiki, obrazujące pasmo niekończących się niepowodzeń i ustawicznego pecha. Humor i styl Kirchnera jest dość specyficzny i tak naprawdę trudno go jednoznacznie przypisać dla konkretnej grupy wiekowej. Bo z jednej strony widać przecież, że Hieronymus cierpi, nic mu się nie udaje, każde jego działanie jest automatycznie sabotowane przez szyderczo uśmiechnięte diabły... i nie tylko diabły. Autor sportretował też niebo, świętych, którzy dalecy są od stereotypowego ich postrzegania. Niebo w wykonaniu Kirchnera jest cyniczne, szydercze, opite i obżarte. Lecz z drugiej, pomimo całego swojego cierpienia, to wszystko podane jest w sposób tak wdzięczny, bezpretensjonalny, a dodatkowo łagodzony cartoonową krechą, że nie zakwalifikowałbym tego albumu jako komiksu dla dorosłych. Istotne jest też to, że przemoc, choć oczywiście obecna, nie ma finału w postaci hektolitrów wylanej krwi, a raczej w jej substytutach, fekaliach, spadaniu z wysokości lub spalonych włosach. Bliżej więc według mnie poetyce wypowiedzi Kirchnera do bajek z serii Looney Tunes niż do mrocznych, przerażających wizji piekła.

Oprócz szeregowych diabłów, które znęcają się nad naszymi bohaterami, w kilku rozdziałach pojawia się sam Lucyfer. To z nim wiąże się mój ulubiony pasek, gdy grając na skrzypcach, zmusza nieszczęśników do nieprzerwanego – samobójczego – tańca.  Kirchner nawiązuje tym motywem do „Piekła muzykantów” Boscha, gdzie muzyka stanowiła jeden z elementów permanentnego cierpienia potępionych i była formą wysublimowanego sposobu zadawania tortur. Oczywistym jest, że Gwiazda Zaranna jest w piekle niekwestionowanym numerem jeden jeśli chodzi o hierarchię, jednak również jego dosięgają slapstickowe żarty.
Hieronymus, który za życia był malarzem, w piekle próbuje stawiać opór zgodny ze swoją profesją, przygotowuje transparenty strajkowe, maluje obraźliwe teksty na piekielnych murach, czy dorysowuje wąsy na plakatach z podobizną Lucyfera. Widać zatem, że Kirchner dobrze się w tym świecie czuje, małe elementy wskakują we właściwe miejsca, tworząc przemyślany, kompletny obraz całości.

„Hieronymus & Bosch" narysowany został, jak już wspomniałem, w kreskówkowym, przyjemnym dla oka stylu. Widać, że Kirchner jest estetą, ponieważ jego rysunki są uporządkowane, wycyzelowane, a w komiksie niemym, dzięki dobrej kompozycji, fabuła jest czytelna, a odbiorca nie musi zastanawiać się nad logicznym sensem danej sekwencji. Paski komiksowe oraz krótkie formy to coś, do czego zdarza mi się najczęściej wracać. Wiem, że tutaj będzie podobnie, bo pomimo kilku słabszych momentów, całość świetnie się broni i naprawdę przyjemnie wchodzi pod powieki.








Komentarze

Popularne posty